Co ja widzę, co ja myślę, co ja słyszę? Pomogę Wam spojrzeć na to moimi oczyma...
To moja rodzina. Właśnie wrócili z plantacji kakao. Postawili na ziemi koszyki do noszenia tych mokrych orzechów. Tutaj koszyk jest bardzo potrzebny - tak jak maczeta. Bez tego nikt nie idzie ani do lasu, ani na pole, ani na plantacje, ani na polowanie... nie mówiąc już o rybach. Nasi noszą je na plecach. Do koszyka umocowany jest pasek z łyka drzewa, który to pasek zawieszony jest na plecach i przywiązany łykiem z drzewa .A ten pasek z łyka zawieszony jest zawsze na głowie.Do niego wkłada się to wszystko, co jest
potrzebne, kakao, banany, i inne owoce. Można też nosić w nich drzewo do kuchni,to znaczy suche gałęzie. Generalnie mówiąc nosi się w tych koszach wszystko to, co się albo znalazło, wykopało, złowiło bądź zastrzeliło... Kosz to taka "przyczepa samochodowa". Ojciec gdy nas spotyka, zawsze pyta:" co jest w waszych samochodach?"
Wyszli na plantację bardzo rano, gdy tylko słońce wstało. Teraz już słońce zaczyna się chować za drzewa i tylko przebija przez konary drzew i przez liście. Niedługo zaśnie zmęczone jak my wszyscy. Nikt dzisiaj nie będzie walił w tam-tamy, ani tańczył. Zaczęła się ciężka praca - trzeba nosić dla plemienia Kuanabembe ich kakao. Można trochę zarobić. Można będzie coś sobie kupić...może koszulę, spodnie, japonki...Weronika, moja siostra - ta pierwsza na lewo - już się umyła. Nie ma sukienki, okryła się ręcznikiem. Starszy brat, Kounde (Kunde ) - w starej, długiej koszuli, którą dostał od wujka Grzegorza - też chce zarobić i nosi kakao. Zobaczcie moją
najmłodszą siostrę, Mami - która siedzi na macie z bambusów - też coś potrzebuje, też musi zarobić. Zresztą sami osądźcie. Moja ciocia, to ta która siedzi na ławce.Ma małe dziecko. Za nią - Rosa (Róża ) - moja najstarsza siostra. Widzicie, trzyma grzebień. Zajmuje się włosami mojej cioci Rity.Ona jest w ciąży. Mówią, że jeszcze trochę a będziemy mieli nowego domownika. Wszyscy siedzą przy wygasłym palenisku.Mój tata- Samuel, jest zmęczony, cały dzień dźwigał to kakao. Nawet jeszcze się nie umył. Dobrze, że woda jest blisko. W Massea zawsze jest woda. Przynajmniej tego nam nie brakuje. Wszyscy tam idą. Mama właśnie poszła po wodę... No właśnie, dlatego jej nie widzicie. Może kiedyś ją jeszcze Wam przedstawię...Jest najpiękniejsza i najlepsza... Dobrze, że ją mam... Starsi pójdą już wieczorem do strumyka - mali są tam ciągle. Najwięcej ludzi jest tam w sobote. Wszyscy piorą a dzieci się kąpią. Jeszcze inni biorą wodę do picia. Ktoś myje swój motor. Nawet Ojciec misjonarz tam przyjeżdza swoim samochodem. Wtedy jest fajnie. Bierze dzieciaki na samochód... A gdy już samochód jest czysty wszyscy wskakują na przyczepe i jadą do wioski.Kupuje nam tam cukierki i jest bardzo wesoło. Ja jestem jeszcze mały i nie daję rady aby wskoczyć na ten wielki samochód... Ale jak pobiegnę do Niego to zawsze daje mi słodycze. Mogę się wtedy też u Niego umyć i nasmarować mydłem. On taki dobry jest dla wszystkich. Muszę szybko rosnąć... Jak będę duży to chcę być taki jak On. Przy palenisku, leży moje wiadereczko - taka mała brązowa banieczka. Tym noszę wodę do domu. Mała jest - mało wody, ale zawsze coś. Każdy przecież musi coś robić.Wcześniej - przed paleniskiem - na ziemi leży przykrywka do garnka .Garnka nie widzicie, leży za nogą cioci... i troche herbaty. Ta została z rana... No widzicie , ile tutaj jest ciekawych rzeczy ? W domu też tyle samo... Wszystko jest potrzebne, ale najważniejsze jest moje zdrowie.Tata mówi, że Bóg nas kocha i też tyle miał tutaj na ziemi co my. W niebie - to co innego. Tam jest wszystko... Nawet najbogatszy - jak Rene, były burmistrz - nie ma tego co jest w niebie. Dobrze, że tam jest wszystko i dla wszystkich. Nie ma tam niesprawiedliwości. Jest równość....i wszelkie dobro. Bóg jest jeszcze lepszy niż Ojciec. Muszę tam być. Tam będę miał wszystko... Ja w to wierzę. A czy Ty w to wierzysz? Tak? No to zrób wszystko, aby tam być...